Kiedy i mnie dopada czarno-myślenie, na chwilę zapadam się do swojej studni... bo mogę... bo mam do tego prawo!
I jeśli kiedykolwiek, jakikolwiek terapeuta, pomagacz, znachor powie Ci, że On już od lat nie odwiedza swojej studni, że pokój, spokój i radość wiekuista... wiej! Łże w żywe oczy!
www.pixabay.com |
Wracając do studni... rozmawiam dziś z tatą i nagle mówię:
"Kocham swoje życie, wolność, pracę z ludźmi, jeżdżenie, pływalnię dwa razy w tygodniu, saunę... a teraz tego nie mam... wiesz Tato, jakby mnie od respiratora ktoś na siłę odłączył"... chlip chlip chlip... no urocze to było muszę przyznać, choć w momencie rozmowy usta do śmiechu nie za bardzo chciały się wyginać.
Wracam do domu z tym respiratorem w myślach i nagle BACH!
K. ogarnij się!
Kiedy kogoś odłączają od respiratora, to znaczy, że może SAMODZIELNIE oddychać... słyszysz????
SA-MO-DZIEL-NIE!!!
Woooooow... poczułam się jakbym odkryła 17 nowych pierwiastków, 3 kontynenty i dwie planety... jednocześnie!
I powstało kolejne pytanie...
A może to nie jest odłączenie od oddechu,
ALE przekierowanie na swój własny?
A może to nie jest śmierć, ALE zupełnie nowe życie?
Nie jestem w stanie wyrazić wdzięczności jaką mam za te Accessowe pytania... odwiedziłam studnię, podlałam kwiatki i wyskoczyłam z niej w takim tempie, jakby mi życie mówiło:
"Hej Mała, oddychaj... biegaj... działaj... sprzęt już Ci nie jest do niczego potrzebny!"
Do czegokolwiek mnie to zaprasza... wchodzę w ciemno <3
P.S. Wszechświecie... Ty to potrafisz wysyłać tak piękne zaproszenia, że z łez tragedii mam w oczach łzy... wzruszenia... <3
zgadzam się w pełni! jestem pomagaczką i czesto jestem w mojej studni <3
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za ten komentarz :) <3
OdpowiedzUsuńJa również często do niej wpadam i nie mam zamiaru ściemniać, że skoro mam narzędzia, to już "lekkość, radość i gloria" w każdym calu. Jedyna różnica między mną dzisiaj, a mną sprzed lat jest taka, że dziś doskonale wiem, kiedy jestem w studni i wpadam tam jedynie na chwilę, a nie na dni czy tygodnie.
Serdeczności!