Nie wiem, jak Wy, ale ja jako przedstawiciel (nad)zwyczajnych ludzi chodzących po Planecie Ziemia, miewam czasem dni/godziny, gdy wpadam w swoisty letarg, zimowy sen i mam nieodparte wrażenie, że teraz to ja nie mam pojęcia, co dalej, nie wiem, jak, nie wiem, co i z kim mam dalej począć.
Nic tylko kocyk i dajcie mi wszyscy święty spokój.
W momencie, w którym przestałam się za te godziny biczować, zadziała się magia.
Nie, żeby to minęło.... nieeee ;) No co Ty?!
Przypomniałam sobie przyrodę, która działa na zasadzie uśpienie-przygotowanie-działanie... i nawet w momencie zimy, gdzie pozornie nie dzieje się w przyrodzie NIC, jest to czas przygotowania do wiosennego działania.
Kiedy to do mnie dotarło wreszcie zrozumiałam, czym u mnie są godziny, w których jedyne, co mi nieźle wychodzi, to leżenie i biadolenie.
Po prostu Ja i moje Ciało przygotowujemy się do działania...
O mamo!
33 lata mi to zajęło, żeby odkryć to cudo w sobie, że ja jestem jak ten niedźwiedź, który czasem potrzebuje na krótko zapaść w sen, by móc wiosną obudzić się i zabrać na nowo do życia....
Brawo K., gratulacje Babo!
Gdzie i kiedy biczujemy wciąż siebie za brak działania,
a to jest zwyczajna rozgrzewka
i etap przygotowania siebie i Ciała do pracy?
www.pixabay.com |
I nie zrozumcie mnie źle. Tu nie chodzi o to, żebyśmy pozwalali sobie na niekończące się lenistwo, ale żeby też nie popadać w drugą skrajność, że kreacja życia MUSI odbywać się 24h na dobę... nie musi!
Ja, Natalia Wam to mówię, że nie musi!
Serdeczności!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz