Dobrze jest mieć znajomych na całym Świecie, kompletnie nie mających nic wspólnego z kulturą i Polską tradycją, by móc wszystkie jej absurdy zobaczyć i wreszcie stanąć z nimi oko w oko.
Nie będzie to post pełen narzekań na Polaków i wychwalania cudzoziemców.
Nie, każda kultura, każdy kraj ma swoje porąbane punkty widzenia tak durne, że nawet niespecjalnie wiadomo, jak je czasem skomentować.
Polacy kochają rywalizację... wszelaką, na różne sposoby.
Jak nie w pracy, to w życiu prywatnym.
Jak nie w życiu prywatnym, to w traumach i dramatach.
Kto da więcej, kto ma gorzej, kto ma większe prawo do bycia nieszczęśliwym.
Dlaczego o tym piszę?
Dlatego, że od ponad roku doświadczam absolutnego braku przestrzeni dla całej mnie, a zwłaszcza tej mnie, która czasem chce się zaszyć pod koc i obudzić za pół roku.
Natomiast ta przestrzeń pojawia się w relacjach z ludźmi, którzy Polskę co najwyżej widzieli na mapie.
Bardzo to jest ciekawe i wzruszające, że dla kogoś z zewnątrz mogę być zawsze sobą podczas, gdy dla większości ludzi tutaj, niespecjalnie.
To znaczy mogę... mogę zacząć rywalizować na znój, traumę i dramat życia, ale obawiam się, że szybko skończą mi się argumenty... poza tym irracjonalność tego wyścigu jest taka, że raczej wywołuje we mnie parsknięcie śmiechem i oplucie monitora, zamiast chęć podjęcia wyzwania.
Oj tak... ludzie nie przestaną mnie zadziwiać chyba nigdy...
I żeby jakoś zakończyć ten post czymś optymistycznym, to napiszę do samej siebie... "Jak to dobrze K., że Ty znasz angielski. Tak trzymaj!"
www.pixabay.com |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz