niedziela, 10 stycznia 2016

... żeby życie smakować łyżeczka po łyżeczce ...

"Następna reguła umiejętnego życia 
to gotowość do ciągłego zaczynania na nowo. (...) 
Dynamika życia, jego żywotność wymaga, 
aby nigdy nie czuć się zbyt starym, by zacząć coś od nowa. 
Niektórzy nie chcą niczego zaczynać, gdyż umarli już w środku życia. 
Inni zaczynają żyć umiejętnie dopiero wtedy, 
gdy trzeba już życie zakończyć."
Tadeusz Gadacz "O umiejętności życia"


"Aby umiejętnie rozeznać swoje miejsce, poznać prawdę własnego życia, trzeba życie przeżywaćŻycia nie można się nauczyć z książki. (...) 
Prawda o własnym życiu nie jest ogólną prawdą, 
którą możemy w pełni poznać z książek i przekazać ją innym. 
Owszem, wiele możemy się w ten sposób nauczyć, 
ale to, czym jest przyjaźń, miłość, rozpacz, nadzieja, cierpienie, 
śmierć ukochanych, możemy zrozumieć tylko wówczas, 
gdy sami osobiście je przeżyjemy."
Tadeusz Gadacz "O umiejętności życia"


Najpierw zacznę od nieprzypadku

Wiem, nie ma takiego słowa, ale że blog jest mój, to też słowa będą moje, najmojsze.

Przeglądając beznamiętnie FB, znalazłam fragment (to ten wyżej!), który przeczytałam, przy którym pokiwałam głową na "TAK", który umieściłam w zakładce "Nowy Post" i kliknęłam magiczne "zapisz".

Zapisał.

Nie minęło kilka dni, a ja ponownie wytracam bezproduktywnie czas na FB i co znajduję? Fragment numer dwa (ten niżej!). Akcja wygląda podobnie. Czytam, przytakuję, kopiuję i wklejam w ten sam "Nowy post". 
I cóż dostrzegam??? Że autorem obu fragmentów jest ten sam człowiek. 
Ba! One na dodatek pochodzą z tej samej książki!!! 
[Mamo! Wiesz co robić! - dla niewtajemniczonych... moja mama jest bibliotekarką. Wiem, skarb nad skarby!]

I tak czytam je ponownie, próbując zebrać myśli w jedną całość. A łatwe to nie jest, bo powroty do pracy po 2 tygodniach bez niej skutecznie wytrącają człowieka z równowagi ALE silne postanowienie niecackania się ze sobą (jeśli chodzi o tworzenie sztuki!) i nieodkładania pisania/malowania na później, muszą dać jakiś konkretny efekt.

I tu przydałoby się napisać coś mądrego. 

Wzniosłego. 

Na tyle wielkiego, że przyćmi to moc powyższych tekstów.

No niestety... po dłuższych rozmowach z moim wnętrzem, niczego nie wymyśliliśmy, bo prawdę mówiąc Ci, którzy podobnie jak ja, czytają te fragmenty i dostają kiwaczki, nie potrzebują dodatkowych komentarzy. 

A Ci, którzy "...umarli już w środku życia...", muszą sami zapragnąć życia na nowo. A ja choćbym była Wiedźmą najstraszniejszą i posiadała wszystkie pogańskie moce, czuję się bezsilna wobec tych, którzy wybrali to, co na ten moment wybrać potrafili najlepiej.  

Cóż... i Ci chyba najmniej zrozumieją, jak niełatwe i pociągające jednocześnie jest "...zaczynać wszystko na nowo...", od początku, co kilka lat. 

Po co?

Żeby "...życie przeżywać...", żeby życie smakować łyżeczka po łyżeczce i nigdy, przenigdy nie mieć go dosyć.

Nowe życie. 
Rozdział pierwszy.

 P.S. Nie, nie, spokojnie! Nie rzuciłam mojej nowej pracy :-) Nadal masuję i przez najbliższe pół roku masować będę... a co dalej? Niech to zostanie dla mnie słodką niewiadomą. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz