Każdy, kto tworzy (cokolwiek!) zgodzi się z tym, że nic tak człowieka nie rozbiera do naga, jak prace, które wychodzą spod jego ręki.
Dla pisarza będzie to książka, dla poety wiersz, dla malarza obraz, a dla piosenkarza piosenka.
Byłam wczoraj na warsztatach "Ty i Twój głos" prowadzonych przez Monikę Wierzbicką (ukłony dla niej!).
W końcu postanowienie silne miałam, by wreszcie usłyszeć swój prawdziwy głos. Nie ten wyuczony, nie ten wytrenowany, nie ten, którego wszyscy oczekują, ale mój.
I jeśli pisarza peszą jego wiersze, malarza jego obrazy, to mnie peszy mój głos.
A że wybrałam sobie taki, a nie inny masaż (mówię tu o Lomi Lomi Nui), przed którym się śpiewa (a śpiewać mam zamiar!), więc było to cudowną motywacją, żeby wreszcie pójść ścieżką kompletnie dla mnie nieznaną.
Ciało swoje znam - "nuda".
Taniec - "nuda".
Joga - "nuda".
Ciągle wszystko wokół milczenia.
Nie, żebym nie odkryła dzięki warsztatom kolejnych obszarów pełnych spiętych mięśni.
Szczerze mówiąc byłam w szoku, że te moje oddechowe do najbardziej rozluźnionych nie należały... zaryzykuję stwierdzenie, że NIGDY nie należały.
A dźwięki, które usłyszałam.... chciałoby się rzecz:
"Matko Przenajświętsza, to naprawdę ja?".
Tak, to byłam najprawdziwsza ja.
A jak ja sobie zawyłam jak wilczyca, to tylko ja wiem :D
Jeśli komuś zawyję w trakcie masażu... wybaczcie, to silniejsze ode mnie... zwłaszcza, gdy jest pełnia!
Także cóż... spotkanie to kosztowało mnie więcej, niż lot na koniec świata!
A wróciwszy do domu nie mogłam zasnąć do 1. Mogłam gadać, gadać i jeszcze raz gadać!
Przy okazji szczególnie polecam miejsce, w którym odbyły się zajęcia. Jednak można robić coś fajnego za normalne pieniądze i stworzyć miejsce, w którym od pierwszego wejścia, zdjęcia butów poczułam się ugoszczona jak ktoś, na kogo się długo czeka :)
A ze śpiewaniem chętnie pójdę na kolejną randkę!
Hmmm.... lubię to!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz