Do wyjazdu pozostało dni trzynaście...
Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę się tak czuła, jak czuję się obecnie, ale nie jestem się w stanie na niczym skoncentrować dłużej niż 15 minut...
To straszne zwłaszcza w perspektywie pracy, którą mam jeszcze wykonać do wyjazdu
4 dni szkoleniowe z czego dwa z nich w 90% prowadzę ja, pozostałe dwa studenci...
Niech żyje "Metodyka nauczania", podczas to której 3 dni zjazdowe z 4 przygotowują uczestnicy - z perspektywy wykładowcy, to zacny i kochany przedmiot...
A ile można się od nich nauczyć...
Takie szkoły Montessori - matko, co to za cud natury, jestem nimi oczarowana...
Ale nieważne, nie o tym miałam pisać...
Koncentracja moja siadła do poziomu podłogi.
Mój organizm dwa tygodnie przed wyjazdem oswaja się ze zmianą czasu, bo coraz częściej sypiam w ciągu dnia, a w nocy nie mogę zasnąć.
Ciałem jestem tutaj, sercem, duszą i myślami Tam
I tylko bieganie jakby pomiędzy dwoma światami...
Czuję mięśnie, czasem ból, ale biegnę dalej czując Jej zapach
I tylko ze strachem zerkam na wszelkie akweny wodne, czy żaden gad z nich nie wyskakuje...
Tak, jak to powiedziała M., "Ciebie tu nie ma"...
Tak, nie ma mnie tutaj od ponad tygodnia...
Przepraszam tych, z którymi spotykam się na kawie...
Naprawdę bardzo się staram skupić i słuchać... i nie mówić ciągle o tym samym...
I tylko ten cholerny czas jakby stanął w miejscu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz