Im dłużej chodzę po świecie i zastanawiam się nad tym, co jest dla mnie ważne w relacji damsko-męskiej, tym częściej dochodzę do wniosku, że są to dwie rzeczy: SPOKÓJ i CODZIENNOŚĆ.
Spokój, bo przy moim grafiku pracy i codziennej pracy z ludźmi, które dostarczają mi atrakcji, zmian i chaosu, za co jestem bardzo wdzięczna, w życiu prywatnym już mniej mnie taka zabawa kręci.
Jak to powiedziałam na krakowskiej klasie BARS: "Chcę wrócić z wyjazdu do domu i zjeść z kimś ciepłą zupę!"... zarąbiście, jak nie ja ją będę musiała gotować, bo wtedy jest ta atrakcja... to ryzyko... ta walka o przetrwanie, bo ktoś może po moim gotowaniu zginąć... a tego byśmy nie chcieli ;)
Codzienność natomiast to dla mnie krótka wiadomość o treści: "Pięknego dnia!", to telefon z pytaniem: "Jak się masz?", to niespieszne śniadanie... rozmowa i bycie... nie, wcale nie szlajanie się 4 razy w tygodniu po kinach/teatrach/koncertach, wyjazdy na wakacje czy inne ekstra rozrywki, bo takowe mogę zapewnić sobie sama... raz, że mnie na to stać, dwa... większość z nich nie jest dla mnie atrakcyjna - wolę długi spacer po lesie.
Dlatego jak obserwuję siebie i innych w relacjach ze zadziwieniem patrzę, jak bardzo telenowele, kłótnie dla kłótni cenimy bardziej niż święty spokój... i cudowną, na swój sposób przewidywalną codzienność, która o ile zawodowo doprowadziłaby mnie do samobójstwa, o tyle prywatnie jest czymś, co cenię najbardziej... pokój... spokój... i magia codzienności <3
Dla mnie to recepta na relację, do której chce mi się wracać z moich wyjazdów... chce mi się w niej być po pracy z ludźmi... chce mi się w nią wtulić, kiedy inni stają się trudni do zniesienia.
www.pixabay.com |
A zupa... to naprawdę cudowne, kiedy można zjeść talerz ciepłej zupy z ukochaną osobą... i nie spieszyć się z niczym!
Bo kto powiedział, że codzienność nie może być magiczna?
Jak chcesz widzieć magię w nie-codzienności,
jak to, co na co dzień, nie wprawia Cię w zachwyt?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz