Rano miałam mocne postanowienie!
Idę na jogę! Na astanga jogę!
Ubrana, spakowana, z czapką na głowie spojrzałam w lustro i zaczęłam liczyć...
220 zł (foksal), które wydam na miesięczny karnet... tudzież 185 zł (astanga - Gałczyńskiego, jeśli podpiszę umowę na 3 miesiące!) mogłabym wydać na teatr... albo na kino ... albo na 2 dni pobytu gdzieś w Polsce czy Europie...
I z tymi kalkulacjami pochodziłam jeszcze z kilka minut po domu... na tyle długo, żeby się przypadkiem nie wyrobić na zajęcia, a przecież wpadać w ostatniej chwili to ja nie lubię... więc zdjęłam buty, kurtkę, czapkę i przebrałam się w strój do biegania, bo bieganiu można zarzucić wiele, ale na pewno nie to, że jest drogie!
A wieczorem?
Wieczorem zarezerwowałam bilet do teatru. Właściwie dwa bilety. Dla mnie i dla przyjaciółki.
- K., kupiłaś mi już prezent pod choinkę? - spytałam ją wprost dwa dni temu.
- Nie - odpowiedziała - A co? Masz jakieś preferencje?
- Nie, po prostu pomyślałam, żebyśmy w ramach prezentów poszły sobie do teatru...
K. zgodziła się, a ja w tempie ekspresowym przejrzałam repertuar kilku teatrów, wysłałam jej z 10 propozycji, które wydawały mi się ciekawe i po 2 dniach zarezerwowałam bilety.
Na 3 stycznia!
W ramach prezentu podwójnego gwiazdkowo - noworocznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz