Zacznijmy od początku.
Czy ja, inicjały NK, mam prawo nazywać siebie artystką?
A więc… w szkole mówili „nigdy nie zaczynaj zdania od >>a więc<<”.
A WIĘC zacznę, jak mi się podoba i żadnej szkole państwowej nic do tego!
A WIĘC... artysta.... musi.... posiadać.... artystyczną duszę (nobla za to poproszę!).
Czym że ona jest w świecie zabieganym, szalonym, z milionem bodźców i znaczeń?
Dusza artystyczna to dusza niespokojna, pełna pomysłów i szaleństw.
A WIĘC zacznę, jak mi się podoba i żadnej szkole państwowej nic do tego!
A WIĘC... artysta.... musi.... posiadać.... artystyczną duszę (nobla za to poproszę!).
Czym że ona jest w świecie zabieganym, szalonym, z milionem bodźców i znaczeń?
Dusza artystyczna to dusza niespokojna, pełna pomysłów i szaleństw.
Tak, masz rację. To definicja mojej duszy – ot taki drobny
zabieg literacki, dzięki któremu w kilku mądrych słowach potwierdzę moją,
jedynie słuszną hipotezę.
A mówiąc w końcu poważniej, od kilku miesięcy zastanawia mnie, co takiego ciągnie mnie do sztuki i jej reprezentantów (?)
Myślałam, myślałam, myślałam i już wiem!
Narcyzm.
Artyści są narcyzami (ekshibicjonistami również). Lubią siebie ponad wszystko, a do swoich dzieł jakby mogli, to by się modlili.
I w tym momencie strzał piorunem w moją małą głowę!
Przecież ja też tak mam!!!
Tak. Narcyzm to jedna z moich cech. Pielęgnowana i dopieszczana regularnie.
...
I w tym przypływie samouwielbienia następuje moment ciszy. A w tej ciszy w głowie rodzi się pytanie: "O czym to ja miałam pisać?".
A mówiąc w końcu poważniej, od kilku miesięcy zastanawia mnie, co takiego ciągnie mnie do sztuki i jej reprezentantów (?)
Myślałam, myślałam, myślałam i już wiem!
Narcyzm.
Artyści są narcyzami (ekshibicjonistami również). Lubią siebie ponad wszystko, a do swoich dzieł jakby mogli, to by się modlili.
I w tym momencie strzał piorunem w moją małą głowę!
Przecież ja też tak mam!!!
Tak. Narcyzm to jedna z moich cech. Pielęgnowana i dopieszczana regularnie.
...
I w tym przypływie samouwielbienia następuje moment ciszy. A w tej ciszy w głowie rodzi się pytanie: "O czym to ja miałam pisać?".
MUZA! Tak!! Mam swoją muzę!!! Niezastąpioną i najskuteczniejszą
na świecie. Wystarczy, że zbliża się godzina naszego spotkania, a moja
płodność (artystyczna… chociaż cholera wie, czy tylko ona) wzrasta.
Moja muza jest kobietą. Wspaniałą kobietą. Nasza przyjaźń ze
wzlotami i przerwami, fajerwerkami i chwilami ciszy trwa już kilka lat. Nigdy
nie sądziłam, że będzie działać na artystyczną część mnie tak mocno. Stanowczo powinnyśmy widywać się częściej… ale z częstotliwością umiaru, by nie wypalić zbyt
szybko tego pozytywnego kopa, jakiego dostaję na myśl o spotkaniu. Taka muza to jak
dobra, wyrafinowana potrawa. Smakuje najlepiej, gdy się ją jada raz na jakiś
czas :)
Nie zdziwię się wcale, jak dzięki Tobie wydam w końcu napisaną książkę, zacznę pisać następną, kupię wymarzone mieszkanie, a na końcu tego wszystkiego zostanę nauczycielem jogi ;-)
Dziękuję za to, że jesteś, dajesz kopa, wierzysz i dopingujesz!
P.S. Szukałam w Internecie odpowiedniego zdjęcia, obrazka czy czegokolwiek pasującego do słowa "Muza" i znalazłam ten obraz. Mówi do mnie niesamowicie :)
Dziękuję za to, że jesteś, dajesz kopa, wierzysz i dopingujesz!
P.S. Szukałam w Internecie odpowiedniego zdjęcia, obrazka czy czegokolwiek pasującego do słowa "Muza" i znalazłam ten obraz. Mówi do mnie niesamowicie :)
"C13" Tomasz Alen Kopera, 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz